piątek, 30 marca 2012

Operacja DzieńWskrzeszenia


Podróże w czasie. Temat tak wyeksploatowany, że można by stworzyć pięcioksiąg i ustalić nową religię. Wojna nuklearna i świat postnuklearny- kolejne zagadnienie, o którym napisano tomy. Jak, więc z tych dwóch historii stworzyć książkę, którą można będzie przeczytać i dodatkowo się nie zanudzić?

Za te tematy wziął się Andrzej Pilipiuk, pisarz o uznanym już nazwisku w światku polskiej literatury współczesnej. Znany z opowieści o Jakubie Wędrowyczu twórca postanowił połączyć je oba. Porwanie się z motyką na słońce? Być może, ale latanie z narzędziem rolnym po polu przy równoczesnej pięknej pogodzie wcale nie musi być nudne.

"Operacja Dzień Wskrzeszenia" (bowiem ten tytuł mam zamiar teraz omówić) nie jest książką wielką, to wiem na pewno. Czytało się go jednak dość żwawo. Mamy do czynienia z utworem, który skierowany jest na przygodę, przygodę na śmierć i życie. Nie trafi on jednak w bardziej wysublimowane gusta, a raczej w te, gdzie wymagania są skierowane na brak niepotrzebnych upiększeń. Dodatkowo, jeśli książka jest napisana ze zgodnością historyczną (a podejrzewam, że tak jest), można dowiedzieć się z niej sporo rzeczy.

Książka opowiada o czasach postnuklearnych, jednak nie w odległym czasie. Według niej Polska była w posiadaniu bomby nuklearnej i podczas przeciążenia w kontaktach dyplomacyjnych, postanowiła jej użyć. Na planecie zwanej przez nas Ziemią ostało się raptem 2 mld ludzi. Niby wciąż sporo, by stworzyć nowy, lepszy świat. Ludziom jednak nie spieszy sie ku aktom prokreacji. Są skażeni, co prowadziłoby pewnie do niezbyt przyjemnego potomstwa, na dodatek większość terenów pokryły pyły broni jądrowej. Co robimy, gdy nie ma już wyjścia i ludzkość prędzej czy później zostanie zgładzona? Oczywiście cofamy się w czasie, przecież musimy to wszystko jakoś odkręcić. Sprawa jest prosta, w Polsce swego czasu założono instytut zajmujący się podróżami w czasie. Instytut, dodajmy, całkowicie tajny. Kiedy w końcu udaje się osiągnąć zamierzony cel tj. skok w przeszłość zbiera się grupa ludzi, która musi odkręcić historię. Zadanie niezbyt skomplikowane, wystarczy odnaleźć przodka prezydenta, który użyje bomby nuklearnej i sprawić by nie mógł mieć więcej dzieci. Po tym wszystkim odwrócony zostanie bieg zdarzeń i wszystko wróci do miejsca sprzed wojny.

W czasie czytania- banał. Cofamy się w czasie, by uratować ludzkość. Skoki do lat ubiegłych to niesamowicie odpowiedzialna sprawa, nie można przecież zmieniać w niej nic prócz samej bezpłodności potomka. Wszak by zmienić historię w sposób niezbyt sprzyjający. Niemcy wygrywają II wojnę światową, bolszewicy wkraczają do Polski, czy coś równie gorszącego. Bohaterowie? Nie ma nikogo o dziwnie brzmiącej godności, same Pawły, Michały, Magdy, Sławki, są to zwykli młodzi ludzie. Ot normalność pełną gębą. I mimo wszystko książkę czyta się bardzo lekko, brak wrażenia zmęczenia, a kolejne przygody wzmagają ciekawość.

Całości mogę zarzucić parę drobiazgów. Przydałaby się odrobina humoru, który byłby czymś więcej niż utartym frazesem. Ponieważ tylko takowe się tam znajdują. Poza tym nie wiem czy nie przydałoby się książki skrócić o jeden rozdział, bo mamy w nim kompletnie nieciekawą historię, która nijak rusza akcję do przodu. Zupełnie pewnie jak ten tekst.

Ci, co czytali Pilipuka pewnie nie będą rozczarowani, wręcz przeciwnie łykną bez popitki. Natomiast tym, którym na sercu leży przeczytanie czegoś bez zobowiązań, czegoś lekkiego i zarazem pasjonującego gorąco polecam. Nie czytałem żadnej z poprzednich książek tego autora a mimo to, prócz lekkiej niechęci na początku (związek właśnie dwóch oklepanych tematów) przeczytałem pozycję na raz, choć żadnym Rokiem 1984 czy Ojcem Chrzestnym nie była. Więc ze szczerymi chęciami polecam.

1 komentarz:

  1. "kontakty dyplomacyjne" rządzą xD
    A sam pomysł, choć rzeczywiście banalnie, brzmi ciekawie zarazem. Można się skusić zwłaszcza, jeśli dużo czasu nie pochłania :)

    OdpowiedzUsuń