poniedziałek, 12 marca 2012

O Barcelonie abonie....

Miałem już napisane dwa wersy o sytuacji sędziowskiej w lidze Hiszpańskiej, ale uznałem, że nie będę tykał tego tematu. Niech sobie Real po swojemu wygrywa mistrzostwo w La Liga, przynajmniej nie będę wołał wkoło na pomstę do arbitrów ponieważ ten a nie inny klub wygrywa (choć jedną kwestię poruszę, bo jestem ciekaw czy ktokolwiek by o pomocy sędziów dla Barcelony wyszedł poza mecze z Realem i ewentualnie mecz z Chelsea z trzy lata temu?). Trudno, będzie ten jeden tytuł mniej, nie rozpisuje się już.

Ale może nie będę znów zanudzał jakimś długi tekstem, którego i tak nikt nie przeczyta. Skupmy się na czymś innym. Za dni dziewięć powitamy wiosnę. Taką kalendarzową, pogodowa ma być wcześniej, Spowodowało to, że zaczynam inne życie. Życie bez przemokniętego buta i źle założonej czapki. Życie bez zmarzniętej ręki przy paleniu papierosa. Życie w którym jazda na rowerze nie będzie spotykać się z reakcją patrzenia na cyklistę z politowaniem czy też po prostu ze zdziwieniem (wierzcie lub nie, nie rozumiem ludzi hartujących się takową jazdą). Zaczyna się sezon grilla, much, zimnego piwska oraz much. Na komary poczekamy do lata.

Wypadało by napisać, że moje uwielbienie do zimy skończyło się wraz z wiarą w świętego Mikołaja. Od tego momentu przestałem myśleć, że z "białą" porą roku kojarzy się cokolwiek dobrego. Mam nawet teorię, że śnieg jest zły, bo się rozpuszcza. Jakby miałby być dobry to by istniał cały rok. Generalnie po dziurki w porach mam myślenie, że zima to coś pięknego. Nie potrafię tego zrozumieć (ale też nie potrafię zrozumieć trzeciej zasady dynamiki, a większość raczej się jej nie przeciwstawia).

Tak czy inaczej udało się zimę przetrzymać, Była krótsza ale też bardziej intensywna. Samochód w końcu zacznie mi normalnie palić, nie będę się bał o rozładowany akumulator i po robocie nie będę musiał martwić się o skrobanie szyb. Koniec, końców założę lżejsze buty, które nie będą przeciekać i w których sznurowadło nie urywa się po mocniejszym pociągnięciu za nie.

Innymi słowy szykuje się spokojniejszy czas dla moich skołatanych do granic niemożliwości, nerwów. Wszak ile można wypić litrów melisy tygodniowo?


4 komentarze:

  1. Owszem, wyjdę poza mecze z RM i Chelsea - jako że obserwuję rozgrywki La Liga, pozwolę sobie stwierdzić, że mało jest spotkań Barcelony, w których 'pomocy sędziowskiej' nie ma. Pamiętasz na przykład mecz z Atletico w tym sezonie?
    Nie wiem do czego doszło w Hiszpanii, ale grę 'bez kontaktu fizycznego' rozpoczęła Barca, stąd tacy 'aktorzy' jak: Busquets, Pedro, Alves czy Cesc... Dziwnym trafem pozwoliło się jednej drużynie na taką grę i stąd problem.
    Co do Realu, tu też zauważam pomoc sędziów, zwłaszcza w ostatnich spotkaniach, jak z Betisem. Albo przy meczu Valencii z Realem w tym sezonie, gdy Higuain zatrzymał piłkę ręką na linii bramkowej.
    Takie zachowania niestety psują piękno tej ligi i sprawiają że przypominają rozgrywki w Szkocji, może bez tej brutalności.
    I nie, nie jestem kibicem Blancos.
    Pozdrawiam i życzę kolejnych, mam nadzieję obiektywnych wpisów o La Liga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nigdzie nie napisałem, że Barcelona nie miała w ogóle takowej pomocy. Piękno piłki, nieprawdaż? Ale gdzieś są jakieś granice i na teraz mógłbym Ci wymienić 7 losowych spotkań z tego sezonu Realu ograniczając się raptem do dwóch ostatnich miesięcy?
    To za Barceloną ciągnie się fama tych kilku meczy i rzekomej pomocy arbitrów. I uwaga piszemy o Barcelonie z przekroju 4 sezonów! Daleko mi od fanatyzmu, bo mam inny klub z którym bardziej bym się identyfikował (choć nie przeczę, że Barca jest zaraz za nim) i to mistrzostwo Barca jest sama sobie winna (katastrofalna forma wyjazdowa), ale wydaje mi się, że są jakieś granice. Jakby Real miał ten jeden, dwa mecze w których sędziowie nie dopatrzyli się spalonego, ręki. Przebolałbym, też się zdarzało to Barcelonie. Gorzej jak przy jednej okazji Casillias nawołuje sędziego do świętowania razem z blaugrana podczas gdy potem mamy taki mały cyrk.
    Mam nadzieję, że niedługo w szranki tych dwóch drużyn wiesza się Athletic wtedy ostatecznie padnie mit o wielkości Premier League, bo ona już teraz gibie się jak kolos na glinianych nogach.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://kwejk.pl/obrazek/849469/pepe,symulant.html fuck yeah

    OdpowiedzUsuń
  4. To już nawet nie chodzi o same starcia Barcelona-Real, bo kto choć trochę interesuje się ligą hiszpańską wie, że tam to jest taka samowolka troszkę. Takie ustalone standardy przez obie drużyny przez pewne okresy w historii trwania tych klubów bardziej lub mniej eksponowane te standardy, ale jednak ostatnimi czasy dość mocno eksponowane.

    OdpowiedzUsuń